Kochani!
Niestety jestem zmuszona na razie zawiesić działalność w obszarze bloga.
Za to staram się rozwinąć fan page i na tym się skupiam, dlatego właśnie tam wszystkich zapraszam. Na bieżąco dowiecie się co u mnie, nad jakimi projektami pracuję oraz obejrzycie najnowsze rezultaty sesji zdjęciowych. Jak zawsze możecie zadać mi tam pytania chętnie odpowiem na wszystkie :)!
ZAPRASZAM do odwiedzania i komentowania!
-> Fan Page wygodnaanna - wizaż <-
wtorek, 13 listopada 2012
sobota, 6 października 2012
Dwóch pomocników w walce o piękne paznokcie
Jeśli chodzi o paznokcie, pewnie większość z Was wymieni choćby jeden problem z jakim boryka się na co dzień. Moim największym zmartwieniem są suche skórki. Próbowałam wielu
sposobów i chyba jeszcze nie odkryłam idealnego produktu, ale!... na pewno
znalazłam coś, co bardzo pomaga mi rozprawić się z problemem. Koleżanka polecila
mi olejek Wheat Germ Cuticle Revitalizer
Complex marki Cuccio. W składzie
znajdziemy wiele dobroci: olejeki z kiełków zbóż, szafranowy, sezamowy oraz z pestek
winogron, a także wapń i witaminy. Jeśli chodzi o zapach, to w składzie widnieje
składnik „parfume” ale ja odbieram go jako całkowicie naturalny, a do tego
bardzo przyjemny.
No dobrze ale jak z działeniem? Producent
zaleca używanie olejku 3-4 razy w tygodniu aby uzyskać mocniejsze paznokcie i
zadbane skórki. Ja używam od około miesiąca, dwa razy w tygodniu, gdyż nie
zawsze mam czas, a i tak widzę efekty. Skórki są bardziej nawilżone, a paznokcie
znacznie rzadziej się rozdwajają. To działa! ;)
Mój drugi pomocnik to przyśpieszacz wysychania lakieru Mavadry znanej już Wam firmy Mavala, o której odżywce do rzęs pisałam <TU>. Produkt wygląda jak lakier do paznokci i tak też go używamy ;) Oprócz zbawiennego oszczędzania naszego czasu, ( w 5 minut paznokcie są suche) podbija też kolor lakieru oraz nabłyszcza go. Co do wydajności, to ciężko mi stwierdzić, gdyż wcześniej korzystałam z wysuszacza w formie olejku marki Sephora . Wydaje mi się że Mavadry starczy na dość długi czas. Używam go również dwa razy w tygodniu, tak jak olejku do skórek i zużycie nie jest aż tak duże. Bardzo ważne jest też to, iż płytka paznokciowa nie ulega przesuszeniu.
Na szczęście nie musiałam przekonywać
się na własnej skórze jak negatywnie działa tej klasy produkt marki
Sally Hansen. Mogłam zobaczyć to na przykładzie koleżanki z pracy. Na prawdę NIE POLECAM.
Co
sądzicie o przyśpieszaczach wysychania? Macie jakieś doświadczenie z tego typu produktami? A może jakiegoś nie polecacie?
PS. Jeśli podobają się Wam paznokcie z pierwszego zdjęcia to serdecznie zapraszam na bloga mojej koleżanki Natalii. To bardzo zdolna, młoda osoba z wielką pasją, robiąca przepiękne rzeczy!
środa, 19 września 2012
Zdrowa opalenizna na cały rok
Lato ma się ku końcowi, a słonecznych dni jak na lekarstwo.
Mój dzisiejszy post przybliży Wam produkt, dzięki któremu utrzymacie piękną
opaleniznę nawet do pierwszych wiosennych promieni słońca. Jest nim samoopalający
olejek z serii Dior Bronze Natural Glow.
Zastanawiacie się pewnie, dlaczego akurat
ten…, a nie inny? Już wyjaśnieniem. Pierwszy, w mojej opinii największy plus,
to fakt, że produkt ten dostosowuje się do PH skóry, dzięki czemu każdemu
zapewnia indywidualny i bardzo naturalny odcień opalenizny. Koleją zaletą jest
delikatny efekt jaki uzyskujemy. Nie bójcie się jeśli potrzebujecie bardziej
widocznej opalenizny. Wystarczy powtórzyć aplikacje po kilku godzinach :).
Warto wspomnieć o właściwościach nawilżających tego specyfiku. Skóra zdecydowanie
nabiera blasku, tak, jak obiecuje
producent. Choć z tym wiąże się też niewątpliwy minus. Na cały zabieg
potrzebujemy trochę czasu, tak aby olejek mógł się wchłonąć. Prawdą jest, iż
należy on do gamy olejków suchych i nie brudzi ubrań. Niestety raz nałożyłam go przed spaniem i w
czasie nocy trochę się wytarł, dzięki czemu nie wszędzie wyglądał tak samo.
No dobrze, a jak z aplikacją…? Buteleczka wyposażona jest w
atomizer, ale olejek i tak wymaga roztarcia. Od razu po tym jak produkt dotrze
w każdy zakamarek naszego ciała, mamy pewność, że opalenizna będzie równa.
Nawet na twarzy! ;).
Dior nie zapomniał również o naszym samopoczuciu. Aktywny
składnik roślinny (producent nie napisał jaki dokładnie;) dba o nasz nastrój.
Bata-endorfiny sprawiają, że czujemy się tak samo jak po kąpieli słonecznej i
mogę to potwierdzić. Nie wiem, czy to nie siła sugestii, aczkolwiek czuję się
naprawdę wyśmienicie myśląc o mojej opaleniźnie widocznej po kliku godzinach.
Na podsumowanie, chciała bym podkreślić kilka dodatkowych
cech produktu. Pamiętajcie koniecznie, olejek nie zawiera w sobie żadnych filtrów
przeciwsłonecznych, wiec i tak trzeba się zabezpieczać przed słońcem. Po
skończonym nakładaniu produktu należy ręce. To bardzo ważne ;)!
Moje sposoby na kostki, kolana, łokcie, nadgarstki ?
Kupiłam w Rossmannie olejek do pielęgnacji ciała marki Alterra
i smaruje nim właśnie te problematyczne miejsca.
Mama nadzieję, że nieco
rozjaśniłam wasze dotychczasowe niepewności związane z opalenizną, pragnąc zarazem
przyciemnić wasze ciała ;). Życzę pięknej opalenizny na długi okres!
piątek, 14 września 2012
Dobre wieści- czyli praca w Teatrze Muzycznym ROMA
Kochani!
Chciałam podzielić się z Wami radosną nowiną. Dostałam pracę w Romie.
Jak to
się stało? Sama się zastanawiam. Wszystko działo się tak nagle i szybko. Dzięki
mojej dobrej koleżance Róży (o współpracy z nią mogliście przeczytać
<TU>) dowiedziałam się o naborze na charakteryzatorki. Szybka decyzja i
już byłam w teatrze, w jego pracowni i malowałam, malowałam i maaaalowałam ;)
Tak
wyglądał makijaż, który miałyśmy odtworzyć...
a tak wyglądał make up wykonany przeze mnie
Po
wszystkim Kajetan Góra, który organizował nabór, zrobił zdjęcia naszych prac i
powiedział żebyśmy czekały na telefon.
Za
parę dni telefon zadzwonił z informacją żebym przyszła pomalować jeszcze raz,
gdyż chcą się upewnić. Tym sposobem znalazłam się z pięcioma innymi
dziewczynami w Atelier Kajetana, malując kolejny raz ten sam makijaż.
Wyglądało
to tak
Niestety
nie było wystarczająco dużo czasu i malowałam tylko połowę twarzy, ale dzięki
temu możecie zobaczyć różnicę przed i po ;)
Nie
minęła chwila, gdy już trzymałam pióro w dłoni, podpisując się swoim
nazwiskiem tuż pod treścią umowy, zawartą pomiędzy moją osobą, a Teatrem
Muzycznym ROMA! :) Nadal nie mogę w to uwierzyć. Choć
pierwszy dzień pracy już za mną, a była to tylko próba
kostiumów i makijaży, to i tak było niesamowicie. Już nie mogę się doczekać pracy
przed spektaklem!
Proszę
trzymajcie kciuki, a ja, co jakiś czas postaram się coś pokazać z tego, co będę
robić ;)
środa, 29 sierpnia 2012
słodycz rokoko czyli makijaż epokowy
Każda z
Was na pewno kojarzy charakterystyczny rokokowy makijaż z rozbieloną
cerą, pieprzykami tzw. „muszkami” w wielu miejscach i malutkimi
wydętymi ustami. Dzięki szkole mogłam zgłębić tajniki tego makijażu i parę razy
poćwiczyć go przy okazji różnych wydarzeń organizowanych przez WSA.
Pewnie
zastanawiacie się jak zrobić taki make up?
W swoim makijażu użyłam białego podkładu firmy kryolan. Nałożyłam go gąbeczką,
robiąc jakby małe stempelki raz przy razie, w celu uzyskania równiej i jednolitej
warstwy. Następnie zafixowałam go białym pudrem tej samej firmy. Hervana marki
benefit posłużyła mi do uzyskania maksymalnej świeżości na policzkach. Brwi
podkreśliłam zestawem Browzings, również marki Benefit. Na ustach widzicie
pomadkę Make Up For Ever rouge artist natural w odcieniu N36. Nie zapomniałam
również o oczach…
W zagłębieniu powieki nałożyłam cień w kolorze pudrowego różu, który bardzo dokładnie roztarłam. Ruchomą powierzchnie powieki rozjaśniłam cielistym cieniem oraz delikatnie obsypałam złotym pyłkiem, aby nadać blasku. Wzdłuż górnej linii rzęs, czarną miękką kredką, zrobiłam kreskę, która w centralnym punkcie powieki była grubsza niż ta na brzegach. Tak samo zrobiłam wzdłuż dolnej linii rzęs i delikatnie roztarłam kredkę. Dokleiłam sztuczne rzęsy , a następnie wszystko porządnie wytuszowałam, mocno pogrubiającym tuszem i gotowe! :)
Wydaje mi się, że każda z Was przy odrobinie chęci mogłaby pozwolić sobie na takie makijażowe szaleństwo przy okazji jakiejś imprezy ;)
W zagłębieniu powieki nałożyłam cień w kolorze pudrowego różu, który bardzo dokładnie roztarłam. Ruchomą powierzchnie powieki rozjaśniłam cielistym cieniem oraz delikatnie obsypałam złotym pyłkiem, aby nadać blasku. Wzdłuż górnej linii rzęs, czarną miękką kredką, zrobiłam kreskę, która w centralnym punkcie powieki była grubsza niż ta na brzegach. Tak samo zrobiłam wzdłuż dolnej linii rzęs i delikatnie roztarłam kredkę. Dokleiłam sztuczne rzęsy , a następnie wszystko porządnie wytuszowałam, mocno pogrubiającym tuszem i gotowe! :)
Wydaje mi się, że każda z Was przy odrobinie chęci mogłaby pozwolić sobie na takie makijażowe szaleństwo przy okazji jakiejś imprezy ;)
Wydarzenia,
o których wspominałam na początku postu były również okazją do zrobienia sesji
zdjęciowych. Zobaczcie jak wyglądają efekty mojej pracy, zarówno jako
wizażystki, ale również jako projektantki i krawcowej, gdyż suknia, którą mam
na sobie jest wykonana całkowicie przeze mnie.
piątek, 24 sierpnia 2012
Rzęsy jak nowe!
Każda z nas marzy o pięknych rzęsach. Jak zapewne wiecie, sposobów są miliony. Sama próbowałam kilku, a dziś chciałam napisać Wam o moim zdaniem najlepszym z nich według mojego uznania.
Dlaczego najlepszym? Ponieważ pozostawia on długotrwały efekt, a przede
wszystkim wspomaga proces wzrostu, a nie jedynie udaje wspaniały efekt końcowy.
Mavala Dobule-Lash to moje rozwiązanie, idealne
na problem z rzęsami. Producent obiecuje grubsze i odżywione rzęsy
już po 30 dniach, a po 10 powinnyśmy zaobserwować widoczne wydłużenie.
Dodatkowo, tusz ma rozprowadzać się łatwiej, a rzęsy nie powinny wypadać.
Moja opinia?
WSZYSTKO SIĘ ZGADZA! No dobrze, może oprócz widocznego wydłużenia już po 10 dniach.
Przeprowadziłam 4- miesięczną kurację, którą zakończyłam w grudniu zeszłego roku i żałowałam, że nie zrobiłam zdjęć przed i po.
Już po wspomnianych 30 dniach widziałam różnicę, szczególnie w ilości rzęs. Grubość i długość też uległy zmianie, oczywiście na lepsze. Tusz faktycznie nakłada się łatwiej, również podkręcenie zalotką utrzymywało się dłużej, co dla mnie było ogromnie ważną sprawą.
Miłym elementem była też ilość komplementów, bo nawet mężczyźni zauważali różnicę, naprawdę! ;)
WSZYSTKO SIĘ ZGADZA! No dobrze, może oprócz widocznego wydłużenia już po 10 dniach.
Przeprowadziłam 4- miesięczną kurację, którą zakończyłam w grudniu zeszłego roku i żałowałam, że nie zrobiłam zdjęć przed i po.
Już po wspomnianych 30 dniach widziałam różnicę, szczególnie w ilości rzęs. Grubość i długość też uległy zmianie, oczywiście na lepsze. Tusz faktycznie nakłada się łatwiej, również podkręcenie zalotką utrzymywało się dłużej, co dla mnie było ogromnie ważną sprawą.
Miłym elementem była też ilość komplementów, bo nawet mężczyźni zauważali różnicę, naprawdę! ;)
Pewnie zastanawiacie się dlaczego dopiero teraz ponawiam
kurację…?
Otóż już tłumacze. Wszystko dlatego, że czekałam na dostawę od stycznia, gdyż
chciałam zaopatrzyć się w Double-Lash w Marionnaud (55zł) no i udało mi się to
dopiero nie dawno.
Zaczynam kurację. Zobaczcie jak wyglądają moje rzęsy teraz, a za 2-3 miesiące pokażę Wam rezultaty ;)
Ps. Producent mówi o stosowaniu raz dziennie, ja robię to
dwa razy dziennie, ponieważ również rano pod maskarę, a wieczorem nie tylko
wczesuje ale też nakładam odżywkę wzdłuż linii rzęs.
wtorek, 21 sierpnia 2012
bąbka gąbce nie równa! ;)
Ten kto mnie choć trochę zna, wie,
że lubię promocje. Będąc jakiś czas temu w Rossmannie zobaczyłam gąbkę Konjac w
dobrej cenie. Nie mając nic do stracenia kupiłam, bo szukałam ostatnio
czegoś, co ułatwiło by mi demakijaż.
Co napisał producent:
Gąbka Konjac to produkt naturalny,
uzyskany z korzenia drzewa azjatyckiego o nazwie konjac. Gąbka jest w 100%
biodegradowalna. Zawiera naturalny środek myjący, który pomaga wyrównać odczyn pH
skóry i posiada właściwości nawilżające. Gąbka wspomaga ochronę skóry i
odpowiada na jej potrzeby nawilżenia i oczyszczenia. Jest idealna do
pielęgnacji zanieczyszczonej skóry każdej dorosłej osoby. Gładka powierzchnia
gąbki pozwala delikatnie usunąć makijaż i zanieczyszczenia ze wszystkich
zakamarków cery. Daje dodatkowy zastrzyk wilgoci i przyjemne uczucie świeżości
skóry.
Gąbka wykonana jest w 100% z
włókna naturalnego, nie zawiera barwników i sztucznych dodatków, włókna cieńsze
niż u gąbek syntetycznych i frotte, przeznaczona do wszystkich typów skóry, idealna
dla cery trądzikowej i z problemami dermatologicznymi, nie podrażnia skóry w
trakcie oczyszczania, nawilża w sposób naturalny, czyni skórę miękką i
elastyczną , pobudza krążenie krwi, zapobiega zanieczyszczeniom skóry, można ją
prać mechanicznie w delikatnym cyklu 60 stopni C bez środka zmiękczającego,
produkt biodegradowalny.
A teraz moje spostrzeżenia:
Jest niewiarygodnie delikatna. Pomoczona
w ciepłej wodzie, przy zetknięciu ze skórą twarzy daje uczucie ogromnego
komfortu, jakby dotykał nas żel :) Musi być też prawdą, że wyrównuje pH, bo ja mimo bardzo suchej skóry nie odczuwam dyskomfortu
po umyciu, w przeciwieństwie do mycia samą wodą. Używałam zarówno tej gąbki samej
jak i z piankami i żelami oczyszczającymi i za każdym razem nie czułam
nieprzyjemnego napięcia. Łatwo jest ją wypłukać, a dzięki sznureczkowi który,
jest przytroczony do gąbki, możemy ja zawiesić tak, aby swobodnie wyschła i
zachowała świeżość.
Jak dla mnie jest to produkt
idealny w podróży. Nie musimy dzięki niemu brać ze sobą dodatkowej buteleczki z
tonikiem. Gąbka załatwia sprawę ;)
podsumowując
Plusy:
+ cena
+ wydajność ;)
+ łatwość użytkowania
+ łagodność działania
+wyrównywanie pH skóry
Minusy:
- ja nie zauważyłam, więc moim zdaniem ich brak!
Plusy:
+ cena
+ wydajność ;)
+ łatwość użytkowania
+ łagodność działania
+wyrównywanie pH skóry
Minusy:
- ja nie zauważyłam, więc moim zdaniem ich brak!
Jeśli jednak po użyciu gąbki Konjac
będziecie miały inne zdanie, to podzielcie się nim, pisząc komentarz do postu. Mam
jednak nadzieję, że i Wam również ten produkt sprawdzi się tak dobrze, jak mnie.
Dajcie znać czy używałyście go i czy jesteście zadowolone? :)
wtorek, 14 sierpnia 2012
Domowe spa
Każda z nas od czasu do czasu ma ochotę na „dzień tylko dla siebie”, kiedy to
poświęca się pielęgnacji. Moją podstawą takiego dnia są trzy produkty,
których używam za każdym razem.
Zaczynam
od mycia głowy, by potem nałożyć maskę marki Osmo Intensive Deep Repair Mask,
pozostawiam ją na 20 minut pod
czepkiem. Mogę polecać ten zabieg z czystym sumieniem, ponieważ stosuje go od ponad pół roku i za każdym razem włosy są
bardzo miękkie, puszyste (ale nie spuszone!) i zdecydowanie bardziej nawilżone
;)
cała seria nawilżająca |
Gdy maska działa już na mojej głowie, robię peeling
enzymatyczny. Używam do tego peelingu Equilibre Moussant marki Sampar.
Specyfik ma dosyć wyraźny ziołowy zapach, ale do zniesienia w szczególności,
gdy widzimy efekty. Skóra jest niesamowicie miękka i naprawdę świetlista. Ważne
jest to, że poprzez działanie enzymów, a nie drobinek, nie podrażniamy skóry.Zabieg
ten jest zatem idealny również dla posiadaczek cery naczynkowej czy skłonnej do
zaczerwienień.
Na tak przygotowaną twarz nakładam maskę Hydra-shock marki Rexaline. Bardzo duża ilość kwasu hialuronowego idealnie działa na moją odwodnioną skórę, uzupełniając pielęgnację po złuszczeniu naskórka.
Jak pewnie zauważyłyście stawiam na nawilżanie, a
jest to spowodowane tym, że od lat borykam się z problemem odwodnionej i
przesuszonej skóry. Może Wy macie jakieś dobre sposoby lub produkty, które
skutecznie nawilżają? Ja jak na razie jestem zadowolona z efektów osiąganych
poprzez to, czego używam. Jednak bardzo chętnie spróbuję nowych metod i będę
relacjonowała efekty.
link na wizaż.pl :
peeling : <KILK>
maska do włosów: <KLIK>
niestety maseczka Hydra Sock jeszcze nie doczekała się recenzji na wizaż.pl ;)
piątek, 10 sierpnia 2012
Współpraca!
Chciałam się Wam pochwalić bardzo miłą współpracą z Martą Wierzbicką, aktorką grającą Olę w serialu „Na wspólnej”. Poznałyśmy się z Martą jeszcze kiedy pracowałam w Sephorze i tam tez malowałam ją pierwszy raz, co z resztą spotkało się z pozytywną opinią o czym możecie przeczytać <TU>. Z moją pomocą przygotowała się również do kilku pokazów i imprez i myślę że nasza współpraca trochę potrwa, taką przynajmniej mam nadzieję ;)
Polecam Wam też jej bloga <KILK> jest to okazja żeby zobaczyć co Marta robi na co dzień.
a to kilka zdjęć z efektami mojej pracy i linków do artykułów które pojawiły się przy okazji zaprezentowania jesiennej ramówki stacji TVN ;)
Plejada : <KLIK>
Zeberka: <KLIK>
Pudelek: <KLIK>
i zdjęcia ;)
Etykiety:
blog Wierzbicka,
jesienna ramówka tvn,
kreski,
lubie szpinak,
Marta Wierzbicka,
plejada,
pokaz Pinko,
pokaz Zienia,
pudelek,
ramówka tvn,
smokey eye,
smoky eye,
tvn,
Wierzbicka,
współpraca,
zeberka
czwartek, 9 sierpnia 2012
Trwale nawet podczas upałów
Chciałam
podzielić się z Wami moim małym trickiem, jak zwiększam trwałość makijażu i to
nie tylko w upalne dni ale też przy okazji makijaży na imprezy okolicznościowe,
gdzie wiem że moja praca musi przetrwać całą noc.
Na pewno słyszeliście taki termin jak „FIXER”. Środki te możemy znaleźć pod różną postacią, np.: spray’u, płynu, pudru. Przetestowałam przez ostatnie pare lat wiele fixerów różnych marek i mam swój ulubiony który moim zdaniem sprawdza się najlepiej i faktycznie makijaż jest się w stanie utrzymać w ekstremalnych warunkach. Podam dwa przykłady. Pierwszy sprzed paru lat to moja studniówka. Tańczyłam bardzo dużo. Całą noc twarz osuszałam poprzez przykładanie chusteczki punktowo, tak żeby nie pocierać i makijaż wytrzymał aż do rana. Drugi przykład z niedawna, z racji że bardzo dużo jeżdżę na rolkach i uczestniczę w takiej inicjatywie jak Nightskating i również jadąc chcę wyglądać dobrze. Podczas jednego z przejazdów temperatura sięgała 32-33 stopni, nie chciałam aby makijaż spłynął i zafixowałam twarz i w ten sposób dotarłam na metę w idealnym stanie ;)
No dobrze, ale co to za cudo…? FIXER SPRAY marki Kryolan i uwaga, bo kryolan ma wiele fixerów. Mi chodzi konkretnie o taki który wygląda trochę jak lakier do włosów i tak też się rozpyla. Idealnie pokrywa twarz cienką warstwą powłoczki chroniącej tak, że makijaż staje się odporny na wycieranie, rozmazywanie a nawet na deszcz (próbowałam, co prawda nie była to ogromna ulewa tylko całkiem normalny deszcz, ale tusz do rzęs nie spłynął).
Pewnie pojawia się pytanie - jak ze stosowaniem na co dzień? NIE POLECAM! To jednak obciążenie dla skóry, która po spryskaniu ma ograniczone możliwości aby oddychać. Ważny jest również bardzo dokładny demakijaż. <TU> możecie poczytać o preparatach do demakijażu, o których pisałam już wcześniej.
A co, gdy impreza za godzine, sklep już zamknięty a makijaż musi być trwały? Możecie użyć lakieru do włosów, ALE UWAGA jest to bardzo niezdrowe dla skóry, gdyż nie jest to produkt przystosowany do używania na twarz ;)
Mam nadzieję, że moja porada ułatwi Wam trochę udane i piękne! imprezowanie ;)
Na pewno słyszeliście taki termin jak „FIXER”. Środki te możemy znaleźć pod różną postacią, np.: spray’u, płynu, pudru. Przetestowałam przez ostatnie pare lat wiele fixerów różnych marek i mam swój ulubiony który moim zdaniem sprawdza się najlepiej i faktycznie makijaż jest się w stanie utrzymać w ekstremalnych warunkach. Podam dwa przykłady. Pierwszy sprzed paru lat to moja studniówka. Tańczyłam bardzo dużo. Całą noc twarz osuszałam poprzez przykładanie chusteczki punktowo, tak żeby nie pocierać i makijaż wytrzymał aż do rana. Drugi przykład z niedawna, z racji że bardzo dużo jeżdżę na rolkach i uczestniczę w takiej inicjatywie jak Nightskating i również jadąc chcę wyglądać dobrze. Podczas jednego z przejazdów temperatura sięgała 32-33 stopni, nie chciałam aby makijaż spłynął i zafixowałam twarz i w ten sposób dotarłam na metę w idealnym stanie ;)
No dobrze, ale co to za cudo…? FIXER SPRAY marki Kryolan i uwaga, bo kryolan ma wiele fixerów. Mi chodzi konkretnie o taki który wygląda trochę jak lakier do włosów i tak też się rozpyla. Idealnie pokrywa twarz cienką warstwą powłoczki chroniącej tak, że makijaż staje się odporny na wycieranie, rozmazywanie a nawet na deszcz (próbowałam, co prawda nie była to ogromna ulewa tylko całkiem normalny deszcz, ale tusz do rzęs nie spłynął).
Pewnie pojawia się pytanie - jak ze stosowaniem na co dzień? NIE POLECAM! To jednak obciążenie dla skóry, która po spryskaniu ma ograniczone możliwości aby oddychać. Ważny jest również bardzo dokładny demakijaż. <TU> możecie poczytać o preparatach do demakijażu, o których pisałam już wcześniej.
A co, gdy impreza za godzine, sklep już zamknięty a makijaż musi być trwały? Możecie użyć lakieru do włosów, ALE UWAGA jest to bardzo niezdrowe dla skóry, gdyż nie jest to produkt przystosowany do używania na twarz ;)
Mam nadzieję, że moja porada ułatwi Wam trochę udane i piękne! imprezowanie ;)
Etykiety:
fix,
fixer,
fixing spray,
impreza,
Kryolan,
makijaż na całą noc,
spray,
trwale,
trwałość,
trwały,
utrwalenie,
wysokie temperatury,
zafixowanie
niedziela, 5 sierpnia 2012
Mój absolutny “must have”, czyli 3 rzeczy bez których nie ruszę się z domu
Na pewno każda z nas będzie miała swój
indywidualny zestaw tych kosmetyków, bez których nie byłaby w stanie żyć. W
moim znajdują się 3 rzeczy i jest to moje absolutne, makijażowe minimum.
1.
MASKARA.
Od jakiegoś czasu używam “They’re real” marki
Benefit i powiem, że bardzo sobie chwalę . Utrzymuje się cały dzień, bardzo ładnie
rozdziela i wydłuża. Przy jednej warstwie daje naturalny efekt, przy większej
ilości pogrubia zachowując tym samym rozdzielenie :) a największym plusem jest
dla mnie to, że nie obciąża rzęs i po podkręceniu zalotką i pomalowaniu nawet
kilkoma warstwami - rzęsy nie opadają!
2. BRONZER.
Moją
królową jest “Hoola” również Benefitu, jak dla mnie idealna. Zero pomarańczowych
pigmentów, zero świecących drobinek (dodaje sama tam, gdzie potrzebuje a nie
rozsypują mi się po całej twarzy przy aplikacji), matowy, długotrwały efekt
idealny przy konturowaniu.
3.
KREDKA.
Najczęściej brązowa, ale często też używam
turkusowej, koniecznie o przedłużonej trwałości i w żelowej formule bo takie,
jak już zdążyłam przetestować, utrzymują się najdłużej i to w nienaruszonym
stanie.
A jakie są wasze zestawy “must have”? Może zamiast brązera wybrałybyście podkład, albo zamiast kredki błyszczyk?
Etykiety:
Anna Wygoda,
benefit,
benefit hoola,
hoola,
kredka,
liner,
make up,
makijaż,
mascara,
maskara,
must have,
szybki makijaż,
they're real,
trwały,
tusz do rzes,
tusz do rzęs,
wygodnaanna
poniedziałek, 30 lipca 2012
Narodziny – wyjątkowy moment w życiu każdego z nas. Chwila
pełna nadziei i pierwszych rozczarowań. Pasja poznawania świata czasami
podszyta strachem i wreszcie łagodzące wszystko światełko zaufania do
najbliższych osób.
Co będzie dalej? Czego będziesz doświadczać w swoim życiu? Czy w Twoim otoczeniu oprócz życiowych spraw pojawią się wzorce, które pozwolą Ci być elegancką i zadbaną kobietą?
Co będzie dalej? Czego będziesz doświadczać w swoim życiu? Czy w Twoim otoczeniu oprócz życiowych spraw pojawią się wzorce, które pozwolą Ci być elegancką i zadbaną kobietą?
Czy „klasę” trzeba mieć czy można się jej nauczyć?
Na wiele z tych pytań nie pomogę Wam znaleźć odpowiedzi...
Na wiele z tych pytań nie pomogę Wam znaleźć odpowiedzi...
W ostatnim czasie, sama
przechodzę ponowne narodziny. Chcę
dzielić się z Wami tym co jest moją pasją, co wypełnia moje życie na nowo. Wiele z Was wie, albo wkrótce się dowie co to takiego, ale o tym następnym razem ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)